A jakby go tak trochę uciszyć? A nawet unicestwić? A może jednak on może się do czegoś przydać?
Jak wynika z wielu badań i metanaliz, sposób, w jaki odnosimy się do siebie, uprzejmie i życzliwie, czy krytycznie ma zasadniczy wpływ na nasze samopoczucie, zadowolenie i zdolność do radzenia sobie z tym, co przynosi nam życie.
Jednak wielu i wiele z nas ma z tym trudność i karmi tego złego wilka. Bo jak nie pamiętacie, co Constantine z wybitnej książki i filmu “Służące” powiedziała do Skeeter? Przemek Staroń w swojej książce przepięknie nawiązuje do tego motywu i przypomina, że każdego dnia, kiedy nie leżymy w grobie, to wstajemy z łóżka i musimy podjąć pewne decyzje.
Parafrazując Lux Torpedę, musimy zdecydować się, którego żyjącego w nas wilka nakarmić.
Im częściej będziemy karmić dobrego wilka – wilka mądrości i dobroci – tym bardziej będzie rósł w siłę. Nasiona potencjalnego gniewu i przemocy oraz potencjalnego szczęścia i dobroci. Od nas zależy które nasiona będziemy podlewać. I co z nich wyrośnie.
Czasami uprawiamy samobiczowanie i jak mawia Ewelina Stepnicka “bejsbolowanie się”. Może to skądś znacie: “Jestem głupi/a”, “Mogłam/em to zrobić lepiej, na 100%”, “Jestem niewystarczająca/y. Jesteśmy często wobec siebie okrutni i niesprawiedliwi. Nie akceptujemy swoich słabości i niedoskonałości. Zamiast z miłością i akceptacją, podchodzimy do siebie ze złością i niezrozumieniem.
Jak mówi Ewelina Stępnicka, często wierzymy, że, aby być wartościowym i wystarczająco dobrym, że jesteśmy problemem, że musimy się naprawić. zreperować.
Łatwo uwierzyć ludziom, że są problemem, a nie cudem. Na słowo cud często reagujemy oporem. Wydaje nam się, że to oznaka egocentryzmu czy narcyzmu. Tak łatwo nam zakwestionować tę negatywną historię na swój temat. Że jesteśmy bezwartościowi, że mamy moc odpowiedzi za to co się przydarza.
Często nie potrafimy sobie “wybaczyć” naszych pomyłek, “porażek” i pogodzić się, że właśnie w niedoskonałości tkwi doskonałość. Często zapominamy, o tym, jak mawiała Wisława Szymborska, że odmówiony nam idiotyzm doskonałości. Wykładowczyni, i naukowczyni i psycholożka Brene Brown podkreśla, że perfekcjonizm obraca się wokół strachu przed wstydem. Że prowadzimy niezdrowe życie, gdyż często uzależniamy poczucie własnej wartości od aprobaty innych. Karmimy się ich opiniami na nasz temat, szukamy w ich oczach akceptacji i wsparcia. To może nas doprowadzić na skraj przepaści, załamania i poczucie ogromnej frustracji i wiecznego niezadowolenia z samych siebie.
Perfekcjonista każe sam sobie robić coraz lepiej, niezależnie od tego, czy to możliwe.
Jak w “Czułej przewodniczce” pisze Natalia de Barbaro: “To, co niewyrażone, schowane, wypchnięte poza kadr, nie znika przecież, a raczej schodzi w podziemne korytarze, do piwnic, wchodzi na strychy- ale nie opuszcza naszego ciała”.
No właśnie, nie opuszcza. Zostaje w nas i mówi, że mogliśmy lepiej, że za mało się starliśmy, że jesteśmy “słabi, głupi, wybrakowani” i milion innych. Gdy dajemy pożywkę naszemu wewnętrznemu sabotażyście, pozwalamy mu się rozsiąść w naszym życiu, dopuszczamy do siebie te karcące komunikaty, które tak bardzo na umniejszają i podkopują poczucie własnej wartości?
Co z tym zrobić i jak powstrzymać tego naszego sabotażystę, który tak często coś nam szepcze do ucha?
Michał Pasterski wymienia 7 rodzjaów wewnętrznych krytyków: Perfekcjonistę, Kontrolera, Zadaniowca, Podkopywacza, Niszczyciela, Obwiniacza, Kształtujący. Psycholog pisze na swoim blogu, że bardzo ważne jest, aby zrozumieć, jaki wewnętrzny krytyk (lub krytycy) są częścią naszej psychiki, ponieważ z każdym z nich pracuje się inaczej: “Nie da się ukryć, że Wewnętrzny Krytyk na pierwszy rzut oka jest zwykłym draniem, którego chcemy się pozbyć przy pierwszej lepszej okazji. Jednak tak, jak każda część osobowości – on ma jakiś cel do spełnienia. I choć nie realizuje go w zbyt dobry dla nas sposób, gdzieś tam w głębi – chce dla nas dobrze (…) W zależności od rodzaju wewnętrznego krytyka motywy jego działań będą inne, co oznacza, że w inny sposób będziesz pracować nad jego transformacją w konstruktywną i wspierającą część osobowości”.
Ale jak to robić w codziennych sytuacjach i ćwiczyć wyrozumiałość dla własnych potknięć, niepowodzeń i niedoskonałości? Czy tego naszego wewnętrznego sabotażystę w ogóle można unicestwić, zanim on unicestwi nasze poczucie własnej wartości i samoocenę?
Pierwszy krok, to uświadomienie sobie jego obecności oraz częstotliwości jego działań i aktywności.
Idealnie będzie, gdy podważymy jego przekonania i potraktujemy go z przymrużeniem oka lub obśmiejemy. Niektórzy psycholodzy i psycholożki radzą, aby go ośmieszyć nadając komiczny wygląd lub głos. Trochę jak z boginem w Harrym Potterze. W sumie podobna metoda, jak do poradzenia sobie właśnie ze strachem czy lękiem. Grunt to się nie poddawać i nie uciekać, a spróbować zmierzyć się ze swoim lękiem tu i teraz.
Jak w “Grze anioła” napisał Carlos Ruiz Zafón: “Strach jest oznaką rozsądku. Tylko skończeni głupcy niczego się nie boją”.
Zawsze można wejść w dyskusję z tym “Jegomościem” , zacząć obalać jego kontrargumenty, a pewnie szybko się okaże, że wiele z tych jego “tez” łatwo da się podważyć, Wiele jest po prostu nieprawdziwa.
Prof. nadzw. Uniwersytetu w Austin Kristin Neff rekomenduje zastępowanie wewnętrznej krytyki współczuciem wobec samego i samej siebie.
Postawa współczucia wobec siebie pozwala uczyć się z błędów, potknięć, a w niepowodzeniach widzieć szansy i możliwości. niepowodzeń, co w sumie sprowadza się do większego zadowolenia z życia i wyższej samooceny. Profesor zaleca: “Zamiast się obwiniać i oskarżać, traktuj więc siebie tak, jak traktujesz swojego najlepszego przyjaciela”.
Nurt poznawczo-behawioralny w psychologii podpowiada, aby uzbroić się w cierpliwość i starać się nie zwracać uwagi na każdy z przejawów samokrytyki.
Po prostu się na tym nie focusować. Afirmacje, rozmowy z krytykiem, wyśmiewanie go lub współczucie mu. Istnieją przeróżne drogi pozbycia się okrutnego głosu wewnętrznego i warto spróbować wszystkich, by znaleźć ścieżkę dla siebie. Jednak na efekty trzeba poczekać i warto jest mieć to z tyłu głowy.
Wielcy tego świata mawiają, że aby poradzić sobie z lękiem codziennie powinno się zrobić coś, co nas przeraża.
Może to, co nas przeraża, to właśnie konfrontacja z naszym wewnętrznym sabotażystą? Tak sobie myślę, że warto. Warto pracować nad pewnością siebie, poczuciem własnej wartości i wdrukowaniem sobie raz na zawsze, że jesteśmy wystarczająco dobrzy i dobre, wyjątkowi i wyjątkowe i jak mawia Ewelina Stępnicka “jesteśmy cudem do odkrycia, a nie problemem do naprawienia”.
Jeżeli chcecie to sobie uświadomić, zacząć w to wierzyć, to zapraszam na moje sesje, szkolenia i konsultacje.
Pomogę Ci uciszyć wewnętrznego sabotażystę i odważyć się pokonywać własne słabości i budować wiarę w siebie. A dzięki temu poczucie swojego sprawstwa i skuteczności. Jestem pewna, że zaczniesz karmić tego dobrego wilka. A ten zły, no cóż, chyba się domyślasz?