Święta powinny być magicznym i pięknym czasem przepełnionym serdecznością i życzliwością.
Znasz to?
Urypana po pachy, udręczona, zawalona obowiązkami, rzeczami „do zrobienia”, oczywiście natychmiast, JUŻ! MUSISZ dokończyć projekt – przecież samo się nie zrobi. Głupio tam ludziom delegować. Trzeba zawieźć dzieci na zajęcia dodatkowe, ogarnąć dom (święta to WIADOMO – tym bardziej!), zrobić obiad, a potem zająć się całą świąteczną logistyką.
Ja znam to aż za dobrze. Jako choleryczka z inklinacją do perfekcjonizmu i schematem deficytu, a tym samym do generowania sobie coraz to nowych obowiązków, musiałam przejść przez ostre kryzysy, wypalenie i zaburzenia lękowe, zanim zrozumiałam, że sama sobie niszczę życie.
Zbyt często się nadwyrężamy i zaniedbujemy. Chcemy mieć perfekcyjnie przystrojony dom, śnieżnobiałe obrusy, kilka rodzajów ciast i milion potraw. Chcemy, aby bliscy byli zachwyceni, aby padli z zachwytu i niemal oniemieli. Ale czy to wszystko naprawdę ma sens?
A jakbyś się tak zatrzymała i zadała sobie kilka pytań:
- Po co to robię?
- Czy to na pewno jest dla mnie dobre?
- Czemu i komu to służy?
A może chodzi o perfekcjonizm?
Problem w tym, że perfekcjonizm wcale nie jest lekki i radosny. On nie daje nam poczucia spełnienia. Wręcz przeciwnie – karmi się lękiem, wstydem, izolacją i niechęcią do stanięcia w prawdzie. Powstrzymuje nas przed podejmowaniem nowych wyzwań, uczeniem się, rozwijaniem umiejętności. Jest jak kula u nogi, która nie pozwala nam – parafrazując Brené Brown – wyjść na arenę odwagi.
Jak powiedziała Marion Woodman, wybitna jungistka:
„Iść w stronę doskonałości to wyprowadzić się z życia albo, co gorsza, nigdy w nim nie mieszkać. (…) Jeśli żyjesz wyłącznie zgodnie z pryncypiami, oznacza to, że nie żyjesz własnym życiem”.
Perfekcjonizm to życie z zawieszonymi zbyt wysoko poprzeczkami, gdzie nie ma miejsca na niedoskonałość, zwyczajność, upadki czy porażki. To wyczerpująca pogoń za nierealistycznymi standardami, w której stajemy się samozamordystkami.
Brené Brown w książce “Dary niedoskonałości” szczegółowo omawia destrukcyjny wpływ perfekcjonizmu. Podkreśla, że nie jest on tym samym, co zdrowe dążenie do rozwoju czy osiągania jak najlepszych rezultatów. Perfekcjonizm to przekonanie, że poprzez idealne życie, wygląd i zachowanie można uniknąć wstydu, osądzania i poczucia winy. Jest to iluzja, ponieważ doskonałość nie istnieje, a takie podejście prowadzi do autodestrukcji i uzależnienia od aprobaty innych ludzi.
Perfekcjonizm nie jest tym samym, co próby osiągnięcia jak najlepszych rezultatów. Nie dotyczy on dobrych dla nas osiągnięć i rozwoju. Jest to przekonanie, że jeśli będziemy żyć, wyglądać i zachować się perfekcyjnie, zmniejszymy do minimum lub nawet unikniemy poczucia wstydu, bycia osądzaną.Jak podkreśla Brown, on tarczą i to potwornie ciężką tarczą, którą nosimy, myśląc, że nas obroni, choć tak naprawdę trzyma nas przy ziemi. W perfekcjonizmie chodzi o zdobycie akceptacji i poklasku.
Nasza wartość wynika z tego, co i jak osiągamy, ale z tego, kim jesteśmy
Brown podkreśla też różnicę między zdrowymi usiłowaniami i perfekcjonizmem, by móc odstawić tę ciążącą nam tarczę i zająć się własnym życiem. Badania pokazują, że perfekcjonizm przeszkadza w odnoszeniu sukcesów. Ten życiowy paraliż odnosi się do wszystkich szans, które zdradziliśmy, ponieważ baliśmy się pokazać światu coś, co nie jest w pełni idealne i doskonałe.
Dla osoby perfekcjonistycznej ryzyko jest czymś przerażającym, gdyż może postawić pod znakiem zapytania jego poczucie wartości. Brown mówi, że perfekcjonizm jest autodestrukcyjny i uzależniający system wierzeń, który prowadzi do podstawowej myśli. Jeśli będę wyglądać, żyć i postępować perfekcyjnie, to uniknę lub zminimalizuję bolesne uczucia związane ze wstydem, sądzymi osądami i poczuciem winy. Jest autodestrukcyjny, gdyż nie istnieje nic takiego jak doskonałość.
Jest nieosiągalnym celem. Uzależnia, bo kiedy niezmiennie doświadczamy wstydu, bycia osądzanym i poczucia winy, często wydaje się nam, że to z powodu naszej niedoskonałości. Zamiast zakwestionować błędną logikę perfekcjonizmu, tym bardziej staramy się wyglądać i żyć perfekcyjnie. On też jest związany z uczuciem wstydu, byciem osądzaną i winy. Są nieodłączą częścią ludzkich doświadczeń. Perfekcjonizm tak naprawdę wzmaga prawdopodobieństwo pojawienia się tych bolesnych uczuć i prowadzi do tego, że mówimy to sobie. To moja wina, czuję się tak, bo nie jestem dostatecznie dobra i dostatecznie dobra.
Tak mówi perfekcjonistka: “Znowu wszystko za mało, jestem brzydka i gruba, wstydzę się siebie, nienawidzę swojego wyglądu”
A oto słowa osoby racjonalnej: “Chcę się poczuć lepiej i zdrowiej, ale waga łazienkowa nie może decydować o tym, czy ktoś mnie kocha i akceptuje. Jeśli będę wierzyć, że jestem godna miłości i szacunku, to w moim życiu pojawią się odwaga, współczucie i więzi z innymi. Wiem, że tak będzie na pewno”
Autorka zauważa, że perfekcjonizm powoduje strach przed ryzykiem, które może podważyć poczucie wartości. W efekcie prowadzi do „życiowego paraliżu” – tracimy szanse i rezygnujemy z marzeń, bo obawiamy się błędów lub niedoskonałości.
Perfekcjonizm, jak dowodzą badania, jest zjawiskiem dwuwymiarowym i wieloaspektowym.
Ekspertki i eksperci podkreślają, np. w książce PERFEKCJONIZM KLINICZNY Konceptualizacja i leczenie” prosto od Gdańskiego Wydawnictwa Psychologicznego, jasno wskazują, że neurotyczne formy perfekcjonizmu wiążą się z lękiem przed błędami, ich nadmiernym krytykowaniem i postrzeganiem jako osobistej porażki. Perfekcjonistki i perfekcjoniści mają bardzo wysokie standardy osobiste, ale jednocześnie wątpią w jakość swoich działań. W ich samoocenie ogromne znaczenie odgrywa krytyka rodzicielska i wysokie oczekiwania, którym trudno sprostać. Dochodzi do tego potrzeba nadmiernego porządku, precyzji i kontroli, co ostatecznie prowadzi do paraliżującego niezdecydowania.
ZOBACZ, CZY TO NIE O TOBIE:
Jeśli:
- mimo przemęczenia nie delegujesz zadań,
- wszystko chcesz dopilnować sama,
- masz poczucie, że ciągle powinnaś więcej i bardziej,
- obca jest Ci elastyczność,
- masz wyśrubowane oczekiwania wobec siebie i innych,
- jesteś przekonana, że możesz liczyć tylko na siebie,
- wolisz zrobić wszystko za innych i wszystko kontrolować,
- jesteś nadwrażliwa na ocenę innych,
- a pedantyzm to Twoje drugie ja…
to ewidentnie czas na refleksję.
Ten rodzaj pedantyzmu i samozaharowania siebie w kontekście świąt (i nie tylko) może prowadzić do skrajnego wyczerpania i frustracji.
Do upadłego robimy zakupy, przystrajamy domy, gotujemy, przygotowujemy – wszystko po to, by sprostać nierealistycznym oczekiwaniom. Często tylko swoim. Za tym wszystkim idzie frustracja, złość i niezadowolenie, bo zamiast cieszyć się świętami, kończymy je w stanie totalnego wymęczenia i wyczerpania 🥴
Nie wiem jak Ty, ale ja w tym roku nie myję okien, nie trzepię dywanów, nie piekę pierników „z wypiekami” na policzkach i nie robię trzech rodzajów pierogów. Będzie jak zawsze lekki chaos z tendencją do kreatywnego nieporządku, przybrudzone okna i przypalone pierniki 🍪
No i co? Ktoś krzywo spojrzy, skrytykuje, nie będzie zadowolony? Bardzo w to wątpię, bo mam cudownych i mądrych bliskich wokół siebie. Ale jeśli jakimś “cudem” tak się stanie, trudno. Pamiętaj proszę, że nie żyjemy po to, aby zaspokajać potrzeby innych, tylko po to, aby kochać siebie i swoich bliskich ❤️
A może w tym roku zamiast pucować dom przez trzy dni zrobisz coś, co rzeczywiście da Ci radość i satysfakcję? Może zamiast kolejnych godzin w kuchni zrobisz przerwę na ulubioną książkę, spacer z bliskimi albo po prostu relaks? 🛋️
Okna i szafy na tym nie ucierpią. My – Ty i Twoi bliscy – zyskacie coś cenniejszego: spokój, obecność i wspólny czas 🌟